Bóg tak - Kościół nie, czyli prawo jazdy w pigułce

Niektórzy są zdania, że wiara leży w sercu, a nie w Kościele, dlatego zalewa nas fala "wierzących niepraktykujących", którzy zapominają, że chrześcijaństwo to duet dialogu z Bogiem i potężnych sakramentów, które nam zostawił. Bez nich wiara dosłownie nie ma sensu.

"Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim."

Jeśli ktoś wierzy, ale nie chodzi do kościoła - jest jak kierowca, który ma prawo jazdy i samochód, ale w ogóle nim nie jeździ. Jest wtedy niepraktykującym kierowcą. Nie jeździ, bo się boi drogowskazów, których musi przestrzegać, złych warunków na drodze, opanowania, które musi zachować w czasie jazdy, innych kierowców, którzy staną mu na drodze. Boi się tych jadących za wolno, zbyt ostrożnie,  pouczających na każdym kroku (a jakim prawem mogą pouczać?!). Boi się tych, którzy jadą za szybko, bo mogą zachęcić do złamania kilku przepisów i dociśnięcia gazu. Lubisz prowadzić? Wiara jest trochę jak prowadzenie auta. Nie jest łatwo na drodze, ale gdy dotrze się do celu - daje olbrzymią satysfakcję. 













Akceptujemy zasady albo rezygnujemy z gry

Wiara była i jest. Nie powstała specjalnie na zlecenie Tomka czy Kasi. Od 2000 lat jest prawie niezmienna. To my staliśmy się wygodni, mówiąc "okej, ewentualnie mogę wierzyć, bo podoba mi się ten punkt i ten, cośtam rozmawiam z Bogiem, ale tutaj to ci księża przegięli i nie mogę się z nimi zgodzić".  Nie o to chodzi w wierze. Wchodząc do lokalu dopasowujemy się do jego reguł. Decydując się na wiarę z własnej, nieprzymuszonej woli, decydujemy się na zaakceptowanie tego, jakie prawa głosi. Możemy nie potrafić wielu rzeczy zrobić, możemy nie chcieć, ale nie mówmy, że wiara musi się zmienić dla nas. To my powinniśmy zmienić się dla wiary albo z niej zrezygnować zamiast krytykować.

Related Posts

1 komentarz

Anna Słapek. Obsługiwane przez usługę Blogger.