Po co to całe narzeczeństwo?

Mówimy dużo rzeczy. Szczególnie kobiety lubią mówić. Kłócimy się, spieramy, obgadujemy. Decydujemy się na coś, potem dotrzymujemy słowa lub nie. Obiecujemy, ale czasami nie wychodzi. Jest jednak taka jedna decyzja w życiu, która określa całą naszą przyszłość. Z którą wiążą się nasze późniejsze wybory. Z której będziemy całe życie rozliczani. To przysięga małżeńska. A narzeczeństwo jest czasem, który ma nam uświadomić co się za tą przysięgą kryje. 

Można ze sobą chodzić, a potem w ciągu miesiąca wziąć ślub. Ale który sportowiec wyrusza na maraton bez wcześniejszego intensywnego treningu?

Narzeczeństwo to najpiękniejsza szkoła związku. Jeśli tak będziemy je definiować - sprawdzian w małżeństwie nie będzie dla nas zaskoczeniem, a kolejna dwója rozpaczą. Bo małżeństwo to tysiąc upadków. Małżeństwo to +20kg na brzuchu, kredyt na mieszkanie, krzyczące dzieci, dużo śmierci i zagrożeń. To codzienność bycia z kimś, do kogo już się nie czuje takiego pożądania jak kilkanaście lat wcześniej. To codzienność bycia z kimś, kto często wkurza, drażni i łamie serce. I wchodząc w związek małżeński musimy mieć tego świadomość, że nie zawsze droga w małżeństwie jak tak piękna jak w dniu ślubu - biała, pachnąca, usłana różami. My sami nie będziemy tacy piękni i szczęśliwi. Bo ta osoba będzie z nami w każdej chwili naszego życia - aż do śmierci. A nie znam 80-latka, który powiedziałby, że przez 80 lat każdego dnia się uśmiechał i nic złego go ani razu nie spotkało.



Narzeczeństwo to klucz, który otwiera drzwi do małżeństwa

Grajcie w związkowe gry, róbcie te z pozoru żałosne quizy i piszcie do siebie listy. Nie bagatelizujcie nauk przedmałżeńskich tylko potraktujcie je jak porządną terapię (tak modną w XXI wieku!) Potraktujcie małżeństwo jak projekt. A narzeczeczeństwo jako naukę gry w zespole, aby projekt przynosił widoczne owoce.

Można spontanicznie polecieć do Las Vegas i po 5 minutach być mężem i żoną. Ale spontaniczność to nie koło ratunkowe, które rzucimy, gdy związek będzie tonąć

Nie dajmy sobie wmówić, że narzeczeństwo nie jest potrzebne. To ogromna lista sporządzonych oczekiwań, odkrywania siebie w nowy, bardziej dojrzały sposób. To odejście od patrzenia na drugą osobę jak na dziewczynę/chłopaka, a wejście w etap postrzegania jako przyszłej żony/męża, a więc partnera życiowego. To nowa dawka szacunku do drugiej osoby. I wspólne poszukiwanie i wypracowywanie wolności w związku, żeby nie było jej ani za mało ani za dużo. To opowiedzenie o rzeczach, które w dniu ślubu muszą być zamknięte jak ostatni rozdział książki, aby w spokoju móc tworzyć nowy tom. Nowy dom.

Related Posts

3 komentarze

  1. Zaryzykowalbym stwierdzenie, że tak naprawde to w małżeństwie zaczyna się wolność... Biorąc ślub, składając przysięgę małżeńską bierzemy odpowiedzialność za to, że żona/ mąż będzie nas często wkurzala, że osiwieje, przytyje:p To dawanie sobie nawzajem każdego dnia pięknego świadectwa z przysięgi jaką dano sobie przed Bogiem i najbliższymi!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się @Kacperwino! Niestety dzisiaj często mówi się, że małżeństwo zabiera wolność. Ja się nie zgodzę, bo nie ma nic piękniejszego niż bycie sobą - tak w pełni, bo druga osoba pokochała Cię z każdą wadą i zadeklarowała kochać do końca życia! Kiedyś pisałam czym jest dla mnie wolność - to możliwość samodzielnego stawiania sobie ograniczeń.

    OdpowiedzUsuń
  3. To tak jak z wiarą... Nie ma pełnej wolności bez ograniczeń'. Ale są to tylko z pozoru ograniczenia. Tak jest i w związku. Uważam, że nie istnieje bezwarunkowa miłość. Bo gdzie zaczyna się miłość zaczynają się warunki, wymagania aby mogła istnieć!

    OdpowiedzUsuń

Anna Słapek. Obsługiwane przez usługę Blogger.